Przejdź do treści
Strona główna » Pod strumień. Jedź na południe Szwecji, tam jest bliżej niż Adriatyk

Pod strumień. Jedź na południe Szwecji, tam jest bliżej niż Adriatyk

Latem większość Europejczyków udaje się na południe. Co iść pod prąd? Najbardziej wysunięta na południe część Szwecji oferuje smak tego skandynawskiego kraju. Jest również bardzo przychylny nawet dla najmniejszych podróżników. Ponadto Morze Bałtyckie zawsze było najbliższym morzem Republiki Czeskiej. Jest to więc optymalne miejsce na kolejną część naszego cyklu Dostawa z dziećmi.

To błyskawiczny manewr. Od chwili, gdy na drodze portowej Ystad pojawia się wielki czerwony katamaran, do momentu, w którym zaczynają go opuszczać pierwsze samochody, mija zaledwie siedem minut. Tymczasem załoga zawraca statek, kapitan fachowo cofa statek do nabrzeża, masywne liny przywiązują statek do ziemi, a mężczyźni w żółtych kamizelkach opuszczają go po masywnej rampie do lądowania. Z wnętrzności jako pierwszy wyłania się duży kamper, za nim podąża sznur samochodów. Jesteśmy w Ystad.

Port w południowej Szwecji posiada bezpośrednie połączenie żeglugowe z niemieckim miastem Sassnitz na Rugii. Czerwony katamaran o aerodynamicznym kształcie płynie po Bałtyku z prędkością do pięćdziesięciu kilometrów na godzinę, już dwie godziny po wypłynięciu załoga ostrzega pasażerów o konieczności przygotowania się do lądowania.

Samo południe Szwecji jest bliżej Czech, niż mogłoby się wydawać. Według nawigacji Pragę dzieli od Sassnitz dokładnie 663,6 km, a do Ystad około 100 km drogą morską. Dla porównania odległość pomiędzy Pragą a Novigradem na chorwackiej Istrii wynosi 790,5 km.

Portu Ystad strzeże szereg zardzewiałych luf armat. Pochodzą z XVII wieku i przypominają, że choć nad miastem powiewa obecnie szwedzka flaga, pierwotnie należało ono do Danii. Starcie między dwoma krajami nordyckimi, które jako sojusznicy spotkały się w NATO dopiero w 2024 roku, trwało przez stulecia. Karol X. Gustav zadecydował o losie Ystad. Zaledwie dziesięć lat po zakończeniu wojny trzydziestoletniej ten szwedzki król rzucił się w wojenną przygodę. Szwedzi rozpętali pierwszą wojnę północną, w którą stopniowo zaangażowali się wszyscy wielcy gracze wokół Morza Bałtyckiego. Przecież jego celem, choć niewypowiedzianym, było utworzenie imperium kontrolującego całe wybrzeże Bałtyku, ze stolicą w Sztokholmie. W 1657 roku armia Karola błyskawicznie przeniosła się drogą lądową z Polski do Danii. Kopenhaga czuła się bezpiecznie ze względu na swoje wyspiarskie położenie. Następnie nastąpił krok, który można uznać za odważny ruch lub czyste ryzyko. To zależy od punktu widzenia.

Karel wyruszył ze swoimi żołnierzami po świeżo zamarzniętym morzu. „Skakali” z wyspy na wyspę, maszerując za nocą. Celem była Kopenhaga. Do operacji potrzebni byli wszyscy mężczyźni. „Wciąż było powyżej zera, na błyszczącym lodzie było już kilka decymetrów wody, która pluskała i pluskała wokół kopyt koni. Ciemność wzmagała strach i zwiększała niebezpieczeństwo. Niektórzy mężczyźni zgubili się w nocy i przedarli się. Lód nie wytrzymał ciężaru kilku ciężkich sań i zniknęły one w głębinach wraz z pasażerami” – pisze historyk Peter Englund w słynnej książce Invincible. Jeden z uczestników marszu powiedział: „Strasznie było podróżować nocą po zamarzniętym morzu… Zawsze baliśmy się, że w każdej chwili natkniemy się gdzieś na otwartą wodę” – czytamy w książce.

Jednak szwedzkie kolumny maszerujące znalazły się w zasięgu wzroku stolicy Danii. I Duńczycy rzucili ręcznik. Rezultatem był pokój w Roskilde, który przesunął granicę lądową Szwecji na cieśninę między Morzem Północnym a Bałtyckim. Nowo nabyte terytoria, w tym Ystad, wymagały ufortyfikowania i uzbrojenia. Duńczycy nigdy nie zapomnieli o „swoich” prowincjach Skåne, Blekinge i Halland i przygotowywali się do odwetu. A Szwedzi dobrze znali powiedzenie: „Jeśli chcesz pokoju, przygotuj się do wojny.” W ten sposób oba kraje skandynawskie walczyły ze sobą jeszcze kilka razy, ale nad Ystad nadal powiewała żółto-niebieska flaga. Przecież wejście Szwecji do Sojuszu Północnoatlantyckiego pokazuje, że do dziś nie zapomniała ona prawdziwego przysłowia.

Samo Ystad ma małe, ale malownicze centrum historyczne. Znajdziesz tu urocze drewniane domy i ogromny obszar dawnego klasztoru. Najbardziej znaczącą historycznie budowlą jest Latinskolan – urokliwa renesansowa budowla, która nie kryje inspiracji ceglaną architekturą miast hanzeatyckich.

Podobnie jak w Szwecji, znajduje się tu również doskonale przygotowany plac zabaw dla dzieci. Ten w porcie Ystad dla małych łodzi jest inspirowany żaglami starych statków.

Kamienny statek

Jeśli opuścisz Ystad drogą nr 9 w kierunku wschodnim, dotrzesz do Nybrostrand. Za tą wsią należy skręcić z głównej drogi na dzielnicę oznaczoną M 1022. Po kilku kilometrach z łatwością będziesz wiedział, że jesteś na miejscu. Jeden kamper stoi obok drugiego na dużej łące. Teren obok boiska do piłki nożnej w miejscowości Kåseberga służy jako plac stellplatz (współrzędne: 55.3892114N, 14.0616919E). Powód dla którego kieruję się na wzgórze Ales Stenar nad wsią możecie znaleźć.

Szwedzkie Stonehenge na wzgórzu Ales Stenar. Zarys naczynia składa się w sumie z pięćdziesięciu siedmiu kamieni.

Na łące z widokiem na morze znajduje się megalityczny zabytek o pierwszorzędnym znaczeniu. Nazywa się je szwedzkim Stonehenge. Z trawy wyłania się kamienny statek, którego kształt ktoś wyrzeźbił w krajobrazie z gigantycznych głazów. Zarys naczynia składa się w sumie z pięćdziesięciu siedmiu kamieni. Najcięższy z nich waży prawie dwie tony. Podobnie jak Stonehenge w odległej Wielkiej Brytanii, struktura ta jest zorientowana astronomicznie. Nie ma tu żadnych ogrodzeń, więc można swobodnie spacerować pomiędzy głazami i puścić wodze fantazji. Możesz przeczytać ten ciekawy artykuł na temat budowli megalitycznych w południowej Szwecji .

Safari z łosami

Wyłania się niespodziewanie, jest naprawdę ogromny i kierowcy mają do niego należny szacunek. Mówimy o łosiach europejskich. Według statystyk co roku w Szwecji dochodzi do pięciu tysięcy wypadków drogowych, w których ginie największe zwierzę żyjące na północy. A wypadki często kończą się śmiercią. Dorosły samiec waży do 450 kilogramów, waga samic waha się od 275 do 375 kilogramów. Obok samca na wysokich nogach van też wygląda na mały. Nic więc dziwnego, że tu, na północy, narodził się tzw. test łosia, czyli test zachowania samochodu podczas ostrego manewru wymijania przed niespodziewaną przeszkodą. Istnieje jednak całkowicie bezpieczny sposób oglądania łosi, nawet z pokładu samochodu kempingowego. Po prostu wybierz się na safari łosi w Markaryd.

Podstawą atrakcji jest gospodarstwo rolne, skąd wyrusza się asfaltową drogą na ogrodzony teren. Możesz wybrać jedną z dwóch metod. Będziesz podróżować pociągiem turystycznym lub własnym samochodem. Wybraliśmy drugą opcję i nasza instalacja nie miała problemu na krętej drodze. Łosie są przyzwyczajone do obecności ludzi w pojazdach mechanicznych. Przychodzą nawet zobaczyć pociąg turystyczny, bo konduktorzy karmią ich świeżymi gałęziami. Oprócz łosi w rezerwacie można spotkać także żubry, które jednak podczas naszej wizyty wykazywały niewielkie zainteresowanie turystami.

Na farmie można z łatwością spędzić cały dzień. Dla dzieci znajduje się duży plac zabaw, a także mini-zoo, w którym hodowane są małe kozy, kurczaki i inne zwierzęta gospodarskie. Szczególnie część dla kóz jest niezwykle zabawna i przyjemna, a dzieci mogą podążać za zwierzętami bezpośrednio do wybiegu. Dla dorosłych przygotowano restaurację ze stolikami na dziedzińcu oraz sklep z pamiątkami. Po prostu idealne miejsce dla rodziny z dziećmi.

Facebooktwitterredditpinterestlinkedinmail
pl_PLPolish
Optimized with PageSpeed Ninja